Bies Czad Blues 2025 – Daniel Lizoń – foto

Wspominamy XX edycję Bieszczadzkich Spotkań Muzycznych BIES CZAD BLUES 2025.

Daniel Lizoń:
Tydzień temu zakończyła się XX-ta, jak się okazało, ostatnia edycja festiwalu Bies Czad Blues. Pierwszy raz pojawiłem się na jego czwartej albo piątej edycji. Jestem wdzięczny ludziom, którzy go wymyślili, bo przeżyłem wiele wspaniałych chwil, poznałem sporo niesamowitych ludzi, i po latach było mi bardzo miło, że gdy przyjechałem, witaliśmy się uśmiechami i jakąś taką szczerą radością. Byłem na nim bodajże 7 razy, pierwszy raz w pełni świadomy tego, co się wokół dzieje (że tak to ujmę). I tym razem pojechałem kolejką bieszczadzką wreszcie, bo drzewiej, wolałem inne rzeczy robić w tym czasie. A teraz chciałem czerpać ile się da. Natężenie znajomych osób było tak duże, że głowa mała. No i tak, w końcu nikt mnie nie ściągał ze sceny, gdym wszedł pośpiewać po “późnoflamandzku” podczas jamm session.
Z tego miejsca dziękuję Eli i Markowi “Pegazom” za ten bieszczadzki blues, że się im chciało, mieli siły i, szczerze, mam nadzieję, że choć w jakiejś innej formie, nastąpi kontynuacja tych spotkań w Biesach. Dziękuję “Koszałkom” za serdeczność i rozmowy, rodzinie Smolarków z Bydgoszczy za wspólne chwile, Karinie Nadolnej za to, że w ogóle wiele lat temu mnie ściągnęła do Cisnej i Lisznej oraz Mirkowi Nadolnemu, za dach nad głową i humor. Jeszcze Wiktor i Magda Matusikowie, “Zawilec”, za to, za tamto. Filipowi Jurczyszynowi za spanie w namiocie i jammy. Ś.P. Andrzej Jerzyk też był tam niemal zawsze i nie raz rozmawialiśmy o życiu w ogóle.
Naprawdę, mógłbym wymienić jeszcze wiele osób, ale te odcisnęły największe piętno w tym moim biesczadbluesowym bytowaniu.
Wszystkich łączy jedno: pasja i otwarcie na drugiego człowieka.
Cieszę się, że choć nie było mnie wiele lat, bez wnikania w szczegóły, dlaczego, mogę czuć się u Was jak “swój”.
Mam nadzieję, że wszyscy w zdrowiu zobaczymy się za rok, nawet jeśli to nie będzie się już nazywało Bies Czad Blues.
Pa!
Na zdjęciach przejazd kolejką oraz parę fotek z koncertu CHANGO. Mało fotografowałem, ale chciałem być tam, z ludźmi, być, chłonąć.

Foto: Daniel Lizoń

Zostaw odpowiedź

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.